Wolfenbüettel - międzynarodowy letni obóz młodzieżowy.
|
Kilka miesięcy później 10-osobowa grupa młodzieży wraz z 2 opiekunami uczestniczyła w międzynarodowym letnim obozie młodzieżowym w Wolfenbuettel. Władze niemieckiego miasta powtórzyły zaproszenie również w roku 2002. Wraz z koleżanką - germanistką opiekowałam się wówczas 10-osobową grupą kamiennogórskich "ambasadorów", jak nazywałam uczniów reprezentujących nasze miasto, wytypowanych z 5 szkół ponadpodstawowych. Wyjazd nie miał charakteru wyłącznie rekreacyjnego, ponieważ zaplanowano w nim również warsztaty językowe, ale dotyczyły one bardzo miłego tematu- czasu wolnego Mieszkaliśmy w Niemczech z młodzieżą z Satu Mare, również partnerskiego miasta w Rumunii. W tym mieście dzieci mają możliwość rozpoczęcia nauki języka niemieckiego już w przedszkolu, kontynuują ją w szkole podstawowej, gdzie przez wszystkie lata mają go 3-5 godzin tygodniowo. Potem trafiają do liceum z wykładowym językiem niemieckim. Wielu dodatkowo uczy się na korepetycjach. Większość z nich poprawnie i bardzo swobodnie potrafi mówić. Nasi uczniowie nie mają takich możliwości nauki i takich umiejętności, ale po przełamaniu pierwszych lodów ośmielili się i aktywnie uczestniczyli w warsztatach. Przez kilka dni pracowali nad zagadnieniem czasu wolnego Europejczyka "Freizeit - freie Zeit?" (Czy czas wolny jest rzeczywiście wolnym czasem?) W 5-osobowych grupach z jednego kraju konsultowano swoją sytuację: ile czasu zajmuje szkoła, obowiązki, sport, rozrywka; jak wygląda czas wolny rodziców. Wyniki przeliczano na procenty, przedstawiano na kolorowych diagramach, pisano wypracowania na temat czasu wolnego. Wszystko oczywiście po niemiecku. Potem porównywano wyniki pracy. Okazało się, że nie znaleziono większych różnic między czasem wolnym Rumunów i Polaków. Mniej więcej tyle samo czasu muszą poświęcić nauce szkolnej, obowiązkom. Zarówno polskie jak i rumuńskie dziewczyny dłużej niż chłopcy uczą się w domu, wszyscy chłopcy więcej godzin spędzają na uprawianiu sportu. Rumuńscy i polscy tatusiowie pracują 10-12 godzin, a potem są zdolni tylko do oglądania telewizji, mamy po 6-8 godzinach pracy zawodowej mają bardzo dużo obowiązków domowych i właściwie nie mają czasu na swoje hobby. Większość rodzin polskich i rumuńskich z braku pieniędzy spędza soboty i niedziele we własnym domu lub u rodziny. W niemieckich domach sytuacja wygląda inaczej. Wiele mam nie pracuje zawodowo. Większość rodziców ma czas na rozwijanie swoich zainteresowań, na spotkania z przyjaciółmi. Dni wolne od pracy często spędzają poza domem. Czas wolny nie kojarzy im się z późnym wieczorem. Uczniowie odbierali zajęcia wprawdzie jako obowiązkowe, ale "nie kojarzyły im się z pracą taką jak w szkole". Warsztaty nie miały charakteru nadmiernie dydaktycznego, ale zmuszały do zastanowienia się nad proporcją godzin pracy do godzin wypoczynku naszego i naszych bliskich, nad możliwościami zmiany sytuacji. Uczniowie zadawali pytania, czy np. regularne treningi w klubie sportowym są nadal czasem wolnym czy już obowiązkiem, czy brak aktywności rodziców wynika wyłącznie z braku czasu i pieniędzy? Za najważniejsze uważam "odkrycie" młodzieży, że nie różnimy się wcale, że słowo "Rumun" będzie budziło zupełnie nowe, bardzo ciepłe skojarzenia, że zmuszeni do porozumiewania się w jednym wspólnie znanym języku potrafimy wydobyć z pamięci dawno zapomniane słowa. Nasza młodzież miała wspaniałą okazję do osłuchania się i mówienia w języku obcym. Zdarzały się sytuacje, kiedy polscy uczniowie zwracali się do nas i zaczynali rozmowę po niemiecku. Niemieccy gospodarze przygotowali nam niezapomniany, bardzo bogaty program. Mieliśmy okazję zwiedzić wiele ciekawych miast w Dolnej Saksonii (Niedersachsen). WOLFENBUETTEL to miasto o planowej zabudowie, w którym zachowało się 600(!) domów z muru pruskiego z XVII i XVIII wieku. Wszystkie są pieczołowicie odrestaurowane. Sam spacer po mieście jest ogromną przyjemnością. Zamek, trzy kościoły, zbrojownia i dom G.E. Lessinga, pierwszy stały teatr w Niemczech - to cele wycieczek dla miłośników sztuki i historii. Ale prawdziwą dumą miasta jest Biblioteka Księcia Augusta(Herzog-August- Bibliothek). W XVII wieku zgromadzono tu największe zbiory biblioteczne w Europie; 130 tysięcy woluminów, w tym wiele białych kruków, renesansowych map i globusów, szkicowniki XX-wiecznych artystów. Największym skarbem Biblioteki jestEwangeliarz Henryka Lwa z 1180 roku, najdroższa książka świata. Poza miastem partnerskim mieliśmy okazję zwiedzenia BERLINA (Bundestag, Alexanderplatz, Unter den Linden), byłego przejścia granicznego między NRD i RFN w MARIENBORN, MAGDEBURGA, gdzie widzieliśmy katedrę oraz Wieżę Stuleci- muzeum, które jest obrazem rozwoju cywilizacyjnego ludzkości, a każdy poziom poświęcono jednej epoce: od myśliwych i zbieraczy po uczonych badających DNA, gdzie można dotykać eksponatów, przeprowadzać doświadczenia fizyczne i chemiczne. Największe wrażenie zrobił na mnie pobyt w HILDESHEIM. Najpierw zwiedziliśmy katedrę z legendarnym 1000-letnim krzakiem róży. Potem rynek, o którym W. von Humboldt powiedział, że jest najpiękniejszym rynkiem świata. Niestety, stał się ofiarą bombardowania w czasie II wojny światowej. Jak wiele niemieckich miast został odbudowany z największą pieczołowitością i można go podziwiać w swej dawnej świetności. Miasto HAMELN kojarzy się z legendą o szczurołapie. Codziennie na rynku można obejrzeć przedstawienie, grane przez amatorów, przypominające legendę i będące ostrzeżeniem przed okrutną karą, jaką można otrzymać za łamanie danego słowa. Spacer po ładnym, zadbanym mieście jest również bardzo przyjemny. BODENWERDER - malutkie miasteczko, w którym mieszkał baron Muenchausen, XVIII-wieczny najemnik, który walczył w armii rosyjskiej przeciw Turkom. Niepoprawny gawędziarz zmyślał wciąż kolejne, zupełnie nieprawdopodobne opowieści. W Bodenwerder obejrzeliśmy małe muzeum, poświęcone baronowi, w którym przewodnik opowiedział nam kilka przezabawnych historii. Mieliśmy też wycieczkę do BRUNSCHWEIG, HOEXTER, CLOSTER CORVEY. Bardzo cieszyły nas inne możliwości spędzenia czasu: pływanie łodziami po rzece i kanałach, grillowanie, śpiewanie przy ognisku na zmianę w różnych językach.(Trzeba przyznać, że najlepiej wychodziły angielskie przeboje), pobyt na basenie, dyskoteka, bowling, kino, koncert 100 nastolatków z całego świata, którzy spotkali się latem w Niemczech i przygotowali wspaniały repertuar. Ta sama młodzież zaprosiła uczestników naszego obozu do wzięcia udziału w dyskusji na temat wspólnej Europy. "Europa nie oznacza wyłącznie lepszego życia, ale w pierwszej kolejności wspólnotę takich wartości jak wolność, demokracja, tolerancja" - mówili młodzi uczestnicy konferencji. Węgrzy, Rumuni, Francuzi, Słowacy opowiadali o swoich krajach, własnych pasjach, o tym, jak wyobrażają sobie Wspólną Europę. Wspominali też o programie Unii Europejskiej, który umożliwiłby młodym ludziom spędzenie za granicą 6-12 miesięcy i odbycia praktyki, która umożliwiałaby zdobycie nowych doświadczeń. Praktyka taka jest najlepszym sposobem poznania rówieśników z całej Europy, wymiany poglądów, poznania różnic kulturowych, świetną lekcją tolerancji. "Kto wypowiada się źle o obcych, najczęściej boi się ich i nie ma pojęcia o innych krajach" - powiedział młody Węgier. Dyskusja odbywała się w języku niemieckim i była tłumaczona na język angielski. Podsumowując cały pobyt: Trudno jest przecenić korzyści, jakie polska młodzież odniosła w czasie pobytu w mieście partnerskim. Poznaliśmy kulturę, zwyczaje sąsiadów (przy okazji upadło kilka mitów: o punktualności Niemców, a także o nadużywaniu alkoholu przez Polaków). Zwiedziliśmy kilka pięknych miast. Na każdym kroku młodzież miała kontakt z językiem niemieckim, nie tylko jako bierny odbiór, ale często zmuszona była do mówienia. Wszystkie atrakcje bardzo się podobały. Jednym z najczęściej powtarzanych zdań było: "Musimy tu przyjść jeszcze raz". Opiekunowie niemieccy często chwalili naszą grupę za to, że tak szybko się zintegrowali ze sobą, że są bardzo zdyscyplinowani, punktualni. Byli dla nas bardzo serdeczni. Współpraca między naszymi miastami rozwija się nadal. Coraz więcej młodzieży pozostaje w nieoficjalnych kontaktach, przesyłają sobie maile, pamiątkowe zdjęcia. |
Opracowała: Dorota Zieleń |