poprzednia | następna |
ZSO Kamienna Góra, ul. M. C. Skłodowskiej 2, 58-400 Kamienna Góra E-mail: zsokgora@zso.kamiennagora.ids.pl |
||
Mirella Nowak ZSO Kamienna Góra W 1334 roku Bolko II rozszerzył prawa miejskie Kamiennej Góry, zezwalając na działalność czterech cechów: krawców, piekarzy, rzeźników, i szewców. I właśnie wtedy pewien gospodarz, który miał na utrzymaniu liczną rodzinę, postanowił, że podejmie się pracy piekarza. Wiadomość ta zaskoczyła większość mieszkańców Kamiennej Góry, ponieważ był on niezbyt bogatym gospodarzem, lecz bardzo lubił pracę w polu, która dawała mu satysfakcję. Miał wspaniałych trzech synów, którzy codziennie rano szli z nim pracować. Ludzie z tego miasteczka wypytywali się jego żony i dzieci, kiedy zobaczyli je gdzieś na drodze, o to czy Bartłomiej da sobie radę. Lecz oni zawsze powtarzali, że przynajmniej będzie się starał. Pewnego pięknego, słonecznego poranka, ojciec obudził rano synów do pracy, aby szli z nim w pole, młócić zboże. Trzej pracowici i uczynni chłopcy szybko wstali, zjedli śniadanie i poszli z ojcem do roboty. Zaczęli pracować, aż tu nagle ulewa, jakby oberwanie chmury, zaczęło sypać tak dużym gradem, że musieli szybko gdzieś się schować. I wtedy ojciec powiedział do swoich trzech synów: - Chyba nic z tego nie będzie, cała nasza robota poszła na marne, zboże namoknie i nic z niego nie będzie. Nie będzie nawet z czego upiec jednego bochenka chleba. - Nie martw się ojcze - odpowiedział jeden z synów - zawsze po burzy zaświeci słońce, nigdy nic nam się nie udawało, lecz nie traćmy nadziei, nie poddawajmy się, jeszcze do nas uśmiechnie się los. Siedzieli tak godzinę i nic - dalej lało jak z cebra. Aż tu nagle z czarnych kłębiastych chmur, wyjrzało słońce. Na twarzy gospodarza od razu zagościł uśmiech. - Miałeś rację synu - powiedział ojciec - zawsze po burzy zaświeci słońce, musimy od razu wziąć się do roboty, nie traćmy czasu. Znieśmy zboże na wóz i zawieźmy do naszej dużej stodoły i tam będziemy je młócić. I tak zrobili. Zawieźli wszystko do stodoły i tam zabrali się do roboty. Kiedy już wszystko zmłócili, zawieźli do młyna, aby młynarz zmielił zboże na mąkę. Ojciec odrzekł: - Musimy zaraz zabrać się za wyrabianie chleba, żeby nikomu z naszego miasteczka go nie zabrakło. Kiedy już wiedzieli, że mają dużą ilość chleba Bartłomiej otworzył na rynku stragan. Momentalnie zjawiło się tak dużo ludzi, że wszystki chleb wykupili, mimo tego, że nie mieli aż tak dużo pieniędzy. Przychodzili nawet ci, którzy tak powątpiewali i szydzili sobie z niego. I wtedy gospodarz powiedział do swoich synów : - Bez pracy nie ma kołaczy. Musicie zapracować sobie na ten powszedni chleb, jest on cenniejszym, niż się wam wydaje. Po paru latach cała rodzina żyła w dostatku. Kiedyś oni musieli walczyć o bochenek chleba, a dziś inni przychodzą po niego do nich. |